Łódzkie podboje - gdzie zjeść w Łodzi?

Dzisiaj trochę o Łodzi od kuchni ;)

Łódź była już od jakiegoś czasu na mojej liście Polskich miast, które chciałabym odwiedzić. Została jako jedna z nielicznych większych miejscowości, w których nigdy nie byłam. Zawsze kojarzyła mi się z ciężką organizacją ruchu, kilkudziesięcioma minutami straty czasu w drodze do jakiegoś innego miejsca. Brzydka, ponura, zaniedbana. Opinie wśród znajomych podzielone. Jedni dostrzegali pozytywną zmianę na przestrzeni lat, dla innych pozostała miejscem nieciekawym. Chciałam przekonać się sama.

Z racji tego, że blog ma być głównie o jedzeniu, to na jedzeniu się skupię :)

W pierwszej kolejności mój numer jeden, i to nie tylko w Łodzi, a ogólnie numer jeden w ostatnim czasie. Restauracja chińska "Złoty Imbir". Prawdopodobnie nie trafiłabym do tego miejsca, gdyby nie jedna z koleżanek, która była wcześniej w Łodzi. Kojarzyło mi się, że opowiadała o jakiejś świetnej knajpce z azjatyckim jedzeniem. Napisałam do niej, ale w między czasie, zaczęłam szukać sama sprawdzając m.in. tripadvisor. Ona odpisała mi jakąś inną nazwę, ale ja już byłam nastawiona na odwiedzenie "Złotego Imbiru". I zdecydowanie była to bardzo dobra decyzja. Od samego wejścia byłam zachwycona klimatem tego miejsca.



Na przystawkę zamówiliśmy pekińskie tobołki parowane. Były przepyszne. Wyjątkowy smak. I pewnie gdybym wcześniej dokładnie znała skład, to nie ruszyłabym ich, bo jednym ze składników były krewetki. Cóż. To chyba znaczy, że czas polubić owoce morze, bo tobołki naprawdę smakowały wyśmienicie. Do picia zamówiliśmy zieloną herbatę.


Na danie główne zamówiliśmy: kurczaka w sosie mango z chili oraz kurczaka pikantno-kwaśnego i jako dodatki ryż jaśminowy i makaron sojowy. Nie sądziłam, że porcje będą aż takie duże, bo w zupełności najedlibyśmy się we dwoje jedną. Jak widać na zdjęciu, mięsa zostały podane na osobnych półmiskach na specjalnych podgrzewaczach, aby cały czas zachowywały ciepło. Tak samo ryż i makaron w osobnych miseczkach. To wszystko pozwalało na spróbowanie różnych kombinacji zamówionych przez nas potraw. Mnie osobiście najbardziej smakował makaron sojowy z kurczakiem w sosie mango z chili.

"Złoty Imbir" w Łodzi to zdecydowanie miejsce godne polecenia. Jak tylko znów będę miała okazję znaleźć się w tym mieście, to ta restauracja jest punktem obowiązkowym. Niezwykły klimat, pyszne jedzenie i znakomita obsługa.

Następnego dnia na obiad chcieliśmy wybrać się do naleśnikarni "Manekin". Niestety okazało się, że trwa remont. Ubolewam, bo miałam upatrzone kilka pozycji z menu, których nie można odnaleźć w gdańskim "Manekinie". Trudno. Następnym razem. W związku z tym, zmuszeni byliśmy poszukać innego miejsca. Sami nie wiedzieliśmy na co mamy ochotę. Szukaliśmy dobrego jedzenia, w przystępnych cenach. Znowu tripadvisor i trafiliśmy na "Gastromachinę".



Zdjęcia chyba średnio zachęcają, ale... generalnie w smaku całkiem dobre. Jeśli dobrze pamiętam to oboje zamówiliśmy to samo: CHEESE & BACON. Jednak w "Gastromachinie" jest duża dowolność w wyborze "parametrów" naszego burgera. Sami decydujemy jaką chcemy bułkę, jak bardzo chcemy mieć wysmażone mięso, jaki sos najbardziej nam pasuje. Myślę, że to duży plus. Ktoś woli ciemno pieczywo, ktoś jasne; ktoś lubi średnio wysmażoną wołowinę, a ktoś bardzo. Dzięki takim możliwościom możemy dostać dokładnie to, na co mamy ochotę. Dużą rolę odgrywają też sosy. I mimo zamówienia tego samego burgera, oba smakowały zupełnie inaczej. Miejsce ogólnie spoko, całkiem smacznie (choć jadłam w swoim życiu lepsze burgery) i bardzo miła obsługa. Idealne do odwiedzenia, gdy mamy niewiele czasu. Minusem była mała sala, którą przydałoby się trochę częściej sprzątać.

Miałam straszną ochotę napić się kawy, trochę szukaliśmy jakiegoś fajnego miejsca, i już tacy zrezygnowani weszliśmy do pierwszego z brzegu. Trafiło na "The Brick Coffee Factory" i był to strzał w dziesiątkę.

Po raz kolejny spotkaliśmy się z bardzo miłą i sympatyczną obsługą. Kawa pyszna, wyrazista. Dla mnie może ciut za gorzka, ale trochę cukru i pycha. Atmosfera samego miejsca też bardzo fajna. Nowoczesny wystrój. Do takich miejsc warto wracać.

I na koniec krótka opinia o hotelowym śniadaniu. Nocowaliśmy w hotelu Ibis Łódź Centrum. Świetna lokalizacja, czyste pokoje, ciekawa architektura wnętrza, miła obsługa. Minusem było śniadanie. Stół szwedzki, więc generalnie całkiem spory wybór. Jednak jakość podawanego jedzenia miała sporo do życzenia. Sałatka jarzynowa - smakowała jak przyrządzona z gotowej mieszanki ze słoika. Żadnych dodatków, które ewentualnie zmieniłyby jej smak. Podobnie nadzienie w szarlotce. Też z gotowego, kupnego. I tak było z każdym elementem śniadania. Niby duży wybór, ale wszystko smakowało tak sztucznie. Jedyne akceptowalne były napoje z ekspresu do kawy.

A, zapomniałabym. Na dworcu w Łodzi szukaliśmy czegoś do wzięcia na podróż. Trochę ciężko, bo nie ma tam żadnego sklepu spożywczego, ale na szczęście była piekarnio-kawiarnia "Gorąco Polecam Nowakowski". Bardzo dobre, świeże kanapki. Bardzo fajne dodatki.

Wiele miejsc w Łodzi wymaga remontu, zwłaszcza stare kamienice. Gdyby wszystkie odnowić wyglądałoby tam naprawdę ładnie, bo to miasto ma duszę tego starego, pięknego budownictwa, a nie nowoczesnych blokowisk. Jak tak wspominam, to stwierdzam, że w każdym miejscu trafiliśmy na naprawdę miłych, serdecznych i pomocnych ludzi. A jedzenie, na pewno jest tam jeszcze wiele innych restauracji godnych polecenia. Znasz jakąś? Pisz!

Komentarze

Popularne posty